Czasami jest tak, że książka z nami zostaje, pozostawia ślad, otwiera w głowie przejścia i skojarzenia dotychczas pozamykane. I właśnie czymś takim chciałbym się z Wami podzielić. Co dziwne – nie jest to książka najwyższych lotów, nie jest to nawet beletrystyka. Co jeszcze dziwniejsze, latem zabrałem się za czytanie książki, która lekką i przyjemną lekturą, czyli taką kojarzoną z wakacjami, na pewno nie jest.

Peter Zeihan i jego “Koniec świata to dopiero początek. Scenariusz upadku globalizacji” to dzieło, które spotkało się już wiele razy z głęboką krytyką. Oto nagle pojawił się kolejny wizjoner, który zna przyszłość świata. Na podstawie danych demograficznych, klimatycznych i dostępu do zasobów naturalnych przewiduje upadek gospodarczy Chin, bankructwo Włoch i niepodzielne amerykańskie panowanie nad światem. Chaos w USA i sytuacja przedwyborcza wcale nie osłabiają jego argumentacji, tylko ją wzmacniają! Zeihan przewiduje bowiem, że Amerykanie ograniczą swoją obecność militarną na świecie, a to zaowocuje zamętem w dostępie do ropy, żywności czy procesorów (Trump?) A to – jego zdaniem – wywoła efekt znany z zastoju gospodarczego spowodowanego wirusem COVID, tyle że spotęgowany wielokrotnie. Po prostu koniec świata. Perspektywy dla naszych sąsiadów i Polski też maluje w czarnych barwach, przede wszystkim z powodu demografii. I tu znowu jest tak, że najnowsze wydarzenia niepokojąco współbrzmią z jego teoriami. Ubiegłotygodniowe dane dotyczące ludności w Europie pokazują, że w zeszłym roku liczba ludności w UE wprawdzie nieznacznie wzrosła, ale jedno państwo zaliczyło znaczący spadek. I tym krajem jest niestety Polska! W perspektywie najbliższego pokolenia jeżeli nie będzie impulsu poprawiającego sytuację demograficzną, jeśli nie przedefiniujemy stosunku do ludności napływowej, to dotychczasowy wiek emerytalny, jakakolwiek nieodpłatna służba zdrowia będą musiały odejść w niepamięć. Mój kolega z senackiego klubu- generał Mirosław Różański w jednej z kuluarowych rozmów zresztą zadał pytanie o to, KTO będzie używał tego całego sprzętu wojskowego, który mamy zamiar kupować, skoro za kilka lat czeka nas totalna zapaść demograficzna.

To nie znaczy, że prognozy Zeihana są dla mnie wiarygodne. Kiedyś przeczytałem ‘Koniec historii?” Fukuyamy. Byłem nim zachwycony (a opisywana książką jestem) i… rzeczywistość zaskoczyła wszystkich zwolenników demokratyzacji świata.

Chciałbym przejść do tego co z Zeihana mi zostało, co otworzył w mojej głowie. A stało się to w zasadzie na samym początku lektury. Co mnie dziwi, ponieważ w kraju, w którym byłe zabory ciągle wpływają na politykę, moje spostrzeżenie nie powinno być niczym zaskakującym. Zeihan uświadomił mi jak położenie geograficzne i fakt przynależności do danego pokolenia determinują poglądy. W zasadzie determinują je tak mocno, że wyklucza możliwość wzajemnego przekonania do swoich racji. Przykład? Urodziłem się w latach 70-tych na Górnym Śląsku. To oznacza, że w przekazach rodzinnych, w doświadczeniu historii przez moich najbliższych to nie Niemiec był tym złym, tylko “ruski”. Oczywiście polskie rodziny też doświadczyły przemocy ze strony niemieckich nazistów, mój pradziadek zginął w obozie koncentracyjnym, ale skala krzywdy i przemocy ze strony Niemców nijak miała się do tego co wydarzyło się po wkroczeniu wojsk radzieckich (a za nimi polskich aparatczyków). Dla kogoś kto jest starszy ode mnie o dwa pokolenia i doświadczył losów wojennej Warszawy moje trywializowanie niemieckich win jest nie do przyjęcia. Dla mnie niemieckie reparacje są konceptem finansowym, dla starszego warszawiaka – nieadekwatnym zadośćuczynieniem. Tak po prostu jest.

Przykład drugi. Moje dzieciństwo przypadło na lata 80–te ubiegłego roku. Kryzys tak głęboki, że papier toaletowy był rarytasem, a głównym tematem gospodarczym była dostępność sznurka do snopowiązałek. UE dała mi “wszystko”. Dostęp do towarów które znałem tylko z katalogów i filmów, otwarte granice. W mojej ocenie dała mi WOLNOŚĆ. Kiedy jako nastolatek słuchałem zespołu Guns N’ Roses nie mogłem nawet śnić o tym, że za jakieś 20 lat zobaczę ich koncert na własne oczy na stadionie oddalonym o 10 km od mojego domu rodzinnego! Szybciej uwierzyłbym zwycięstwo Polski w MŚ w piłce nożnej. Piszę to zupełnie serio. Dlatego kiedy słyszę trzydziestoletniego sympatyka Konfederacji mówiącego o tym, że UE to kołchoz, to się zastanawiam, czy ominął edukację szkolną, czy mu ruscy płacą za te brednie. Jednak dzięki Zeihanowi (oczywiście nie tylko) mam świadomość, że perspektywa czasu i miejsca może być dla nas tak bardzo różna, że nie mamy szans na zrozumienie własnych argumentów. Czy to znaczy, że obie strony mają rację? Jak to w życiu bywa prawda jest gdzieś pośrodku. Ewentualny (Boże broń!) Polexit nie cofnąłby nas do czasów poradzieckiej smuty, ale zabolałoby pewnie bardziej niż mój wyimaginowany oponent może sobie wyobrazić. Tu pewnie Zeihan wsparłby mój punkt widzenia – zrywanie sieci gospodarczych i samodzielność państwa, którego potencjał się kurczy – tylko pogorszyłoby naszą sytuację.

Resume? W Polsce jest miejsce dla nas wszystkich. Nie zepsujmy tego, bo będzie bolało.

Udostępnij post: